Nazwa forum

Opis forum

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#1 2008-08-15 14:46:41

Kossa

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-08-15
Posty: 18
Punktów :   

Lokacje i projekty

"Strefa odosobnienia 1"

„Hrzzzzżżżż....kżżżżż

Obywatelu Nowej Ameryki, kolejne zbrodnie koalicji hitlerowskiej wyszły na jaw dziś rano, gdy samolot zwiadowczy wykonał zdjęcia nad strefą zero koło Waszyngtonu. Do tej pory uważaliśmy, że teren tak przesiąknięty gazami bojowymi i zatruty radioaktywnym pyłem nie nadaje się do jakiegokolwiek wykorzystania. Parszywi germańscy najeźdźcy ogarnięci rządzą panowania nad światem znaleźli jednak zastosowanie dla tego miejsca. Godząc w ideały wolności utworzyli pierwsze w Ameryce getto. Położone 15 kilometrów na południe od centrum zakazanej strefy baraki oraz zagospodarowane ruiny budynków mieszkalnych jednoznacznie wskazują cel tej przerażającej budowli. Otoczony murem obszar posiada ogrodzenie pod napięciem oraz specjalną rampę kolejową, którą zwożone są transporty nieszczęśników. Naziści przenieśli swą okropną rozpoczętą 14 lat temu działalność ludobójczą również na naszą ojczystą ziemię. Pamiętaj obywatelu, Niemcy właśnie przez takie działania są naszymi wrogami. Nasz miłujący pokój kraj musi zapobiec rosnącej fali nienawiści i pokonać zbrodniczy reżim. Do tego będziesz potrzebny także TY!!! ...

Zapisz się na ochotnika do najbliższego punktu werbunkowego jako żołnierz piechoty morskiej, a otrzymasz żołd w wysokości 15 dolarów miesięcznie plus dodatki, twoja rodzina dostanie również darmowy talon na bunkier! Nie zwlekaj, Nowa Ameryka potrzebuje właśnie CIEBIE!

Za chwilę kontynuacja audycji radiowej panny Emmy Woodsaw na temat pielęgnacji roślin doniczkowych. Prosimy nie regulować odbiorników.

Cyk!”

Strefa odosobnienia 1
Projekt № 005432
„Endlösung der Judenfrage”
Lokalizacja projektu: 15km na południe od centrum strefy zero (dawny Waszyngton)
Czas wdrożenia: 1951-1952

Powstanie gett na terenie Europy było zaskoczeniem dla opinii publicznej, nigdy jednak rząd Nowej Ameryki nie spodziewał się, że „Ostateczne rozwiązanie kwestii Żydowskiej” dotrze aż na nasze rdzenne terytoria. W 1951 roku do ODA dotarły pierwsze wzmianki o nowo powstającym obiekcie na przedmieściach Waszyngtonu. Pierwsze zdjęcia lotnicze wskazywały na to, że naziści planują utworzenie obozu jenieckiego. Dopiero rozszerzenie strefy oraz wybudowanie niezwykle silnych placówek ochronnych dała wskazówkę co do prawdziwego przeznaczenia miejsca. Obecnie w obozie ODA posiada 2 agentów, którzy przesyłają wiarygodne informacje o działalności III Rzeszy w tym rejonie.
Z ich informacji wynika, że w tej chwili do „Strefy Odosobnienia 1” codziennie przybywają transporty więźniów. Koleją na rampę dociera do 10.000 ludzi dziennie. Z dotychczasowych informacji oddział piąty ODA wnioskował, że do tej pory strefa nie miała charakteru obozu zagłady, jednak olbrzymie ceglane budynki, które powstały pół roku temu wskazują, że rozpoczęto tam mord na największą skalę. Getto mieści obecnie około 2mln ludzi i jest największą tego typu obszarem w Ameryce. Podzielone zostało na trzy wydzielone strefy. Najbardziej zewnętrzna ogrodzona jest od reszty świata betonowym murem oraz systemem ogrodzeń pod napięciem. Przypomina ono normalne miasto, ludzie mieszkają tam stłoczeni w barakach bądź w ruderach starych budowli. Głód oraz epidemie są tam na porządku dziennym, a zmarłymi zajmują się wałęsające wszędzie zdziczałe psy. W tej strefie panuje jednak namiastka porządku. Istnieje oddział więźniów współpracujący z Niemcami i pilnujący porządku, dzięki temu udało się tam uniknąć do tej pory poważniejszych rewolt. Nieco bliżej środka usytuowano składowisko odpadów z fabryki. Teren przypomina tam pustynię i pełen jest rowów wypełnionych różnymi substancjami chemicznymi powstałymi jako produkt uboczny reakcji chemicznych przeprowadzanych w kompleksie „Albatros”. Liczne są również hałdy trupów oraz śmieci pochodzących ze strefy pierwszej. Nie wiadomo właściwie dlaczego umieszcza się tam co dziesiąty ładunek więźniów. Nie przeprowadzana jest żadna selekcja, po prostu pechowców z takiego pociągu prowadzi się na boczną rampę a stamtąd przez stalową bramę do strefy drugiej. Z informacji przesłanych przez #0092 wynika, że co jakiś czas lekarze pobierają krew i mocz kilku nieszczęśników i zabierają ich gdzieś do środka fabryki. Plotki głoszą, że Rzesza bada w ten sposób odporność organizmów ludzkich na różne substancje chemiczne, jednak nic prócz lakonicznych dokumentów od agenta „Wróżka” nie potwierdza tych informacji. Jak już wyżej wspomniano w centrum strefy znajduje się olbrzymi budynek fabryki chemicznej „Albatros”, w którym masowo zatrudnia się jeńców.
Brak dalszych danych, ze względu na to, że 2 stycznia utracono kontakt z agentem o kryptonimie operacyjnym „Wróżka” numer służbowy #0092, co znacznie utrudniło przepływ informacji.
Dołączona do dokumentu mapa obozu powstała z analizy dostarczonych zdjęć lotniczych.


25 marzec 1956



Agent #0092                    2 styczeń 1956

Do oddziału 5 siedziby ODA

Udało mi się dotrzeć w centrum strefy i przekroczyłem bramę do Zone III. Smród unoszący się w okół budynku fabryki jest niedopisania. Mieszanina zgnilizny oraz siarkowodoru drażni każdy zakamarek mojego ciała. Sama budowla posiada bardzo silną obronę przeciwlotniczą. Kilkadziesiąt armat p-lot oraz pięć stanowisk rakietowych sprawiają, że jedynie skoncentrowany nalot dużej liczby samolotów byłby w stanie wyrządzić duże straty w kompleksie. Stalowe wrota prowadzące do wnętrza pilnowane są przez pluton żołnierzy SS. W środku pełno patroli między pracującymi więźniami. W głównej hali znajdują się linie produkcyjne bomb wypełnionych sarinem, somanem i tabunem. Dzienną produkcję szacuję na 10.000 ładunków dziennie. Ponadto niedawno utworzono linię eksperymentalną dla gazu dwuskładnikowego o nazwie VX. Już jednak powstaje w niej 10 ton gazu na dzień. Wygląda na to, że III Rzesza zamierza rozwijać produkcję, gdyż w sąsiedniej hali tworzą kolejną linię produkcyjną. Warunki pracy urągają wszelkim normom, pracownicy śpią stłoczeni w barakach po południowej stronie fabryki. Nie wolno im ze sobą rozmawiać, a w ciągu 12 godzinnej zmiany nie ma przerw. Robotnicy pracują bez masek gazowych w warunkach ulatniających się trujących substancji chemicznych.
W samym centrum kompleksu utworzono pomieszczenie, w którym prowadzone są prace wiertnicze. Osiem wierteł drąży głęboki wykop wgłąb ziemi. W tej chwili są na głębokości dwóch i pół kilometra. Nie udało mi się dotrzeć do informacji czego szukają, jednak musi to być coś bardzo ważnego, gdyż teren w okół odwiertu pilnują oficerowie SS. Poza tym chodzą plotki, że sam Himmler ma odwiedzić fabrykę by monitorować postęp prac. Uważam, że chodzi tutaj o ropę naftową, której duże złoża mogą znajdować się pod fabryką. Nie potwierdza tych hipotezy mój kontakt, który twierdzi, że SS poszukuje jakiegoś artefaktu pochodzącego z czasów przed narodzeniem Chrystusa. Sądzę jednak, że to bajki mające na celu zmylenie szpiegów co do faktycznego celu.

Moja poprzednia skrzynka została wykryta i musiałem zmienić kanał wysyłania wiadomości. Podwyższona gotowość strażników sugeruje, że Niemcy są świadomi, że w fabryce znajdują się osoby niepożądane. Przerywam wysyłanie informacji do odwołania, ze względu na bezpieczeństwo własne i pozostałych zaangażowanych szpiegów.

Ostatnio edytowany przez Kossa (2008-08-15 14:55:41)

Offline

 

#2 2008-08-15 22:58:32

Mr.Jingles

Administrator

Zarejestrowany: 2008-08-15
Posty: 21
Punktów :   

Re: Lokacje i projekty

Waszyngton - stefa zero

"Kurwa, tym razem zaszedłem za daleko" - zaklął Jack i opadł z sił na kamieniste podłoże. Stary znoszony plecak opadł na ziemię, a część jego dobytku wysypała się z zewnątrz. 24 - letni mężczyzna zaczął upychać pary skarpet, paczki fajek, łyżkę, menażkę, do połowy puste pudełko z nabojami k. 7.62 mm po czym wyjął z klapy swojej kurty zmiętą paczkę Lucky Strike'ów. Odpalił papierosa po czym opierając się łokciach spojrzał na widok rozciągający się przed nim. Leżał na niedużym wzniesieniu zaś aglomeracja, która rozrastała się przed nim znajdowała się w delikatnej dolinie. Miasto niegdyś tętniące życiem teraz samo dla siebie stało się cmentarzem. W dole majaczyły tysiące szkieletów bloków, domów, domków i willi. W regularnych odstępach wyrastały wieżowce w większości ucięte w połowie i teraz przypominające czarne, szponiaste dłonie sięgające ku niebu. Jack dopalił papierosa, przerzucił plecak przez ramię, chwycił wysłużonego i antycznego już M1 Garanda, po czym ruszył przed siebie.

Mężczyzna z sarkastycznym uśmiechem na twarzy stanął przed dwumetrowym znakiem. Prostokątna tabliczka była obficie oblana rdzą, delikatnie przekrzywiona na wschód, a nogi, na których się wznosiła zostały oplecione dziwną ciemnozieloną rośliną, którą zresztą bujnie rozwijała się po okolicy. Napis wciąż był czytelny, Jack delikatnie mrużąc oczy odczytał na głos niczym dziecko z podstawówki przy satysfakcjonującej czytance: "Wa-szyng-ton". Roześmiał się na głos i ochoczo podążył popękaną dwupasmówką przed siebie. Po obu stronach drogi witały go jednorodzinne, luksusowe domki, niektóre w dobrym stanie. Cały czas jednak Gibbsowi towarzyszył stały towarzysz: dojmujący zapach, piekący, duszący, momentami obrzydliwie słodki. Im dalej wgłąb miasta Jack się posuwał tym zapach wzbierał na sile. Mężczyzna obwiązał połowę twarzy bandaną, by choć część zapachu nie dochodziło do jego drog oddechowych. Wszędzie dookoła delikatnie falowała rzadka mgła, wręcz niezauważalna. Bardziej Jacka niepokoił jej kolor niż sama jej obecność - nieświeżo zielony, "to nie mogło zapowiadać kuchni polowej", pomyślał Jack po czym zreflektował się jak jego dowcip był kiepski. W pewnej chwili Gibbs się zatrzymał. Na niedużym skrzyżowaniu leżał przewrócony autobus szkolny. Skrzyżowanie napawało mężczyznę nieprzyjemnym uczuciem. Światła sygnalizacji miejskiej martwo sterczały na stalowych słupach, na ulicy i chodniku stały auta, klasyki swojej epoki. Większość była w opłakanym stanie. Na jednym z niewysokich budynków z lewej strony skrzyżowania widniał pożółkły billboard przedstawiający mężczyznę w kapeluszu, brązowej marynarce i krawacie, obejmującego uroczą kobietę w białej sukience, lokowanych włosach obwiązanych kokardą. Oboje uśmiechali się promieniście. Z boku widniała smukła butelka Coca Coli. Wtem Jack przeniósł wzrok na autobus, krzyknął, wyjął zza pleców Garanda i przyłożył do ramienia. Coś strzyknęło w środku. Usłyszał szum, pisk, które po chwili przeszły w delikatnie szuranie. "Co jest..." szepnął Jack. Wtem z martwego autobusu popłynęły delikatne dźwięki gitary. Ręce Jacka zaczęły drżeć. Po chwili dało się słyszeć delikatny przeskok dźwięku, i ciszę skrzyżowania przerwał miękki głos: "I don't want to set the world...on fire". Jack opuścił nieco Garanda, zaś na jego twarzy wykwitł uśmiech: "A niech mnie wezmą do Europy, toż to Ink Spots". Gibbs wolnym krokiem, w jednej ręce trzymając Garanda, ruszył w stronę autobusu. "I just want to start a flame in your heart", nucił Gibbs uradowany. Podszedł do drzwi żółtego busu i silnym ruchem odsunął je na bok. W środku natrafił na rzędy foteli, większość była porozrywana.
"In my heart I have but one desire" - swoim ciepłym głosem śpiewał Ivory Watson..
Jack szedł w stronę kabiny kierowcy, dokładnie oberwując przedmioty leżące na ziemi. Natrafił na misia z wyprutym okiem, zeszyt, którego okdłada kiedyś przedstawiała jakiś kolorowy szlaczek, plecak w połowie spalony i...Jack odskoczył, opadając na jeden z foteli. Między dwoma fotelami leżało dziecko wpatrując się w Jacka zimnymi, czarnymi oczami. "Kurwa! Niech to szlag", Jack poczuł krople zimnego potu spływające równymi strumieniami po lini kręgosłupa. Dziecko miało kościstą twarz, resztki włosów na głowie i szponiaste dłonie, co jednak było spowodowane tym, że było chude. Ani drgnęło. Jack głęboko wciągnął powietrze i poszedł dalej, nie patrząc na ciało.
"I don't want to set the world...on fire".
Jack przysiadł na fotelu kierowcy i wciąż z szybkim oddechem starał się zrelaksować. Przed szybą stała przyklejona figurka tancerki hawajskiej z małym banjo w ręce. Gibbs ucieszony trącił ją w powabną talię.
"I just want to be the one you'd love"
Tancerka przez chwilę wyginała się do przodu i do tyłu po czym powróciła na normalną pozycję. Jack sięgnął po manierkę do plecaka i pociągnął solidny łyk wody. Czuł, że powoli się uspokaja. Zaczął nawet stukać palcami o kierownicę, nieco przekrzywioną.
I don't want to set the woooooooooo..."
Jack podskoczył na dekadencki dźwięk dobywający się z małego radia. Pochylił się i delikatnie stuknął palcem w poniszczone urządzenie. Ink Spots umilknęli. Gibbs z wyrazem niezadowolenia podniósł się...
...w lusterku dojrzał zimne spojrzenie czarnych oczu dziecka. Chłopiec stał na wygiętych do środka nogach, nienaturalnie długie ręce miał spuszczone wzdłuż ciała. Usta miał rozwarte z pośmiertnym uśmiechu, ukazując małe, niekompletne zęby.
"O mój Boże..." Jack prawą ręką sięgnął po Garanda, jednak było za późno. Zimna, koścista dłoń zacisnęła się na jego szyi. W lusterku ujrzał jedynie twarzyczkę dziecka, która bardziej przypominało istotę z opowiadań z "Weird Tales". Dziecko cicho sapało i Jack czuł jak dłoń coraz silniej zaciska się na szyi. Ręką próbował sięgnąć nożna, który miał w kieszeni, jednak w pewnym momencie usłyszał cichy trzask, i ciepły, gęsty płyn wylał się na jego kurtę. Gibbs osunął się na ziemię. Próbował zaczerpnąć powietrza, jednak z każdą próbą z jego ust wylewała się krew. Jego nerwy były napięte do granic możliwości, czuł jak jego ciało drga i uderza w pedały kierowcy. Przez głowę szybko przemknęła myśl, jakby wyrwana ze środka zbioru myśli Jacka Gibbsa, chaotyczna, bez sensu:
"Ink Spot fajnie grali".
Ciało Jacka przestało drgać i spokojnie rozłożyło się na podłodze. Istota pochylona nad nim sapała przez chwilę, po czym na krzywych nogach, odwróciła się i wróciła na tył autobusu. Po chwili coś strzyknęło, dwie małe lampki błysnęły i autobus ponownie wypełnił się miękkim głosem wokalisty Ink Spots:

"I don't want to set the world...on fire".

http://creepingsharia.files.wordpress.com/2008/05/fallout-concept02b.jpg

Offline

 

#3 2008-08-17 17:56:18

Seler

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2008-08-17
Posty: 8
Punktów :   

Re: Lokacje i projekty

Projekt № 004313 „Überwachung”
Kod ODA: „Lazytron”
Lokalizacja projektu: obozy dozoru „Überwachunglager”(UL)
- „UL Hafenland”
- „UL Zone Florida”
Czas wdrożenia: marzec(?) i czerwiec 1953 r.

Niemiecki projekt o kryptonimie „Überwachung” (niem.: dozór), w kodzie ODA figurujący jako „Lazytron” został odkryty pod koniec 1953 r., kiedy to samoloty szpiegowskie Outer Defence Agency zlokalizowały olbrzymie ogrodzenia najpierw wokół byłego Portland (niem.: Hafenland), a następnie w południowej części Florydy. Miejscowi agenci oraz uciekinierzy donosili przez kilka miesięcy o rozbudowie zakładów chemicznych w w/w rejonach. Pojawiły się też pogłoski o bardzo silnym skażeniu gleby, powietrza i wody na terenach większych ekumen. Strefy odizolowane od reszty okupowanej części Ameryki zostały z premedytacją skażone przez machinę Imperium Rzeszy, co w krótkim czasie (koniec grudnia ’53) zaowocowało licznymi zmianami psychofizycznymi u zamieszkałej w Portland i południowej Florydzie ludności. Mieszkańcy, jak donosili agenci Ody, popadali stopniowo w wywołany środkami chemicznymi trans niepodobny jednak do żadnego znanego nam wcześniej stanu częściowego zniewolenia umysłowego. Osoby przebywające pod wpływem zaaplikowanych im (bez ich wiedzy) preparatów stawały się podatne na wszelkie prośby, uległe. Zanikła u nich także chęć wywoływania buntów, działania dywersyjnego oraz jakiejkolwiek aktywności wywrotowej.
4 stycznia 1954 r. agent Ody nr 09178 przebywający w Miami zrelacjonował za pomocą telegrafu działanie niezidentyfikowanych środków psychoaktywnych, pod których przynajmniej częściowym wpływem znajdował się przez kilka godzin.
#09178: „Niemieckie środki chemiczne dostały się do mojego organizmu najprawdopodobniej drogą kropelkową po zrzucie lotniczym, który miał miejsce około godziny 1.00 13 stycznia czasu Ct. Po godzinie na całym ciele uczułem delikatne, chłodne mrowienie połączone z uczuciem lekkości. Mimo użycia maski przeciwgazowej z pasywnym pochłaniaczem mój system nerwowy został porażony przez środek, co po kilkunastu minutach spowodowało u mnie dalsze zmiany – uczucie radości, uległość, brak jakichkolwiek zachowań ofensywnych. Moja percepcja została silnie zaburzona. Świat wydał mi się bardzo… intensywny, wielobarwny, ale zarazem spokojny. Nie jestem w stanie określić tego dwuznacznego stanu. Wszyscy ludzie (włącznie z żołnierzami niemieckimi!) wydawali się być moimi przyjaciółmi. Niestety nie potrafię oprzeć się stwierdzeniu, które ciśnie mi się ciągle na usta – ten stan satysfakcjonował mnie w pełni i, o zgrozo, chciałbym do niego jeszcze powrócić. Specyfik jak mniemam dezaktywował się w moim ciele około godziny 6.00 rano Ct, kiedy to moje postrzeganie powróciło już najprawdopodobniej do stanu sprzed aplikacji. Żadnych skutków ubocznych w ciągu następnych 24 godzin nie stwierdziłem.”
Wiadomość z 13 stycznia od #09178 brzmiała:
„Proszę o zezwolenie na dalsze badanie wpływu niezidentyfikowanych środków psychoaktywnych na mój organizm.”
Była to ostatnia depesza, którą otrzymaliśmy od w/w agenta Ody. Wywiad po tym i kilku innych przypadkach utraty kontaktu ze swoimi agentami został zmuszony do wycofania pozostałych ludzi z terenów Portland i południowej Florydy.
Do 23 kwietnia ’54 ilość informacji na temat całego „Lazytron” nie uległa zmianie. Wtedy to właśnie anonimowi działacze Ruchu Oporu z Virginii przesłali nam szczątkowe dokumenty wykradzione podczas potyczki z przejeżdżającym przez Appomatox transportem należącym do 3-ciej Dyw. Zmot. Waffen-SS.
Z notatek sporządzonych przez oficera niemieckiego jasno wynika, iż w/w strefy zamknięte to cześć tzw. projektu „Überwachung”, którego owocem są 2 obozy dozorowe nowego typu: „UL Hafenland” i „UL Zone Florida”. Zostały one najprawdopodobniej wybudowane kolejno w marcu i czerwcu 1953 r. w celu względnie bezinwazyjnego kontrolowania i inwigilowania ludności oraz wykorzystywania jej jako taniej siły roboczej, a także (przypuszczalnie) do eksperymentów quasimedycznych.
Ludzie będący pod ciągłym wpływem psychodeliku nowej generacji o niewiele mówiącej nazwie C-16 widzą szary, zniszczony świat przez krzywe zwierciadło. Wydaje im się, że pławią się w luksusach, a ich wszelkie potrzeby są w pełni zaspokojone. Mieszkańcy egzystujący w narkotycznym półśnie, nasączani kolejnymi dawkami specyfiku są bardzo spokojni, nienaturalnie ulegli, podatni na inwigilację oraz nie przeciwstawiają się okupantowi, co w konsekwencji daje mu prawie idealnych poddanych. C-16 może być aplikowany praktycznie każdą drogą (w tym kropelkowo). Jako gaz lub rozpuszczona w wodzie ciecz jest bezwonny i bezbarwny, co radykalnie utrudnia jego wykrycie. Jest to substancja z grupy silnie uzależniających psychodelików, która może wywoływać u organizmów żywych wiele skutków ubocznych, z którymi prawdopodobnie nie potrafią jeszcze uporać się niemieccy chemicy. Do działań niepożądanych należą m.in.: nienaturalna otyłość/utrata wagi, mutacje zewnętrzne i wewnętrzne ciała, stany apatii kończące się depresją oraz skłonnościami samobójczymi. Cechą charakterystyczną u osób długotrwale poddawanych działaniu C-16 jest bladość cery oraz zwiększenie intensywności barwy pigmentu w tęczówce oka.
Zdjęcia samolotów szpiegowskich z grudnia 1955r. wskazują na powiększenie się obiektu „UL Zone Florida” o powierzchnię reszty byłego stanu Floryda.
Oda od początku 1956 r. prowadzi prace przygotowawcze do misji mającej na celu infiltrację obozu dozorowego „UL Zone Florida” z terenu Zat. Meksykańskiej.
http://img382.imageshack.us/img382/2253/murnk0.jpg

Ostatnio edytowany przez Seler (2008-08-20 02:06:02)

Offline

 

#4 2008-08-17 18:02:45

Seler

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2008-08-17
Posty: 8
Punktów :   

Re: Lokacje i projekty

Projekt № 015559 „Mobile-Engel”
Kod ODA: „Eraser”
Lokalizacja projektu: strefa okupowana zachodniego wybrzeża Ameryki Północnej
Czas wdrożenia: czerwiec 1946 r.

„Mobile-Engel” (niem.: ruchomy anioł), do których szybko przylgnęło pobrzmiewające ponurą ironią skrótowe określenie „Möbel”, pojawiły się tuż po inwazji Rzeszy na byłe Stany Zjednoczone w czerwcu 1946 r. (niem.: mebel - od wyglądu przypominającego przewróconą frontem do dołu dwudrzwiową szafę). „Meble” są kolejnym krokiem potwornej machiny holocaustu zmierzającej do ostatecznego celu, czyli pozostawienia na świecie jedynej, czystej rasy ludzi – rasy panów.
Zwykła lokomotywa Henschla, a za nią rzucający się w oczy, nienaturalnie duży, wyładowany po brzegi tender. Następny wagon (długi na około 10 m) tzw. „sanitarka” odbiega znacząco wyglądem od normalnego wagonu osobowego. Jest to prostopadłościan wykonany z grubej blachy pokrywającej niskie, może półtorametrowe ściany wykonane z szamotowej cegły. Nie ma tu żadnych okien, a jedyne otwory to około metrowa klapa na samym początku stalowego dachu wagonu, wyglądający na pancerny, okrągły właz umiejscowiony na drugim końcu tej stalowej puszki oraz kilkanaście malutkich wlotów powietrza w dachu. Wagon zdobią po bokach dwa znaki czerwonego krzyża. Za „sanitarką” ciągnie się kolejny tender, później znów „sanitarka”, tender, „sanitarka”, tender... i tak w całym składzie zwieńczonym wagonem wojskowym może znajdować się nawet do 25-30 „sanitarek” i tendrów. Rozpędzony pociąg mknie przez naznaczony wojną, szary krajobraz wschodniego wybrzeża. W oddali widać już ruiny miasta z groteskowo uciętymi w jednej linii wieżowcami.
Towarowa stacja gdzieś na przedmieściach zgładzonej metropolii. Na betonowych pomostach wzdłuż torów tłoczą się setki, tysiące przestraszonych ludzi. Są to w większości kolorowi: murzyni, czerwonoskórzy, Latynosi, mulaci, przedstawiciele rasy żółtej... Wokół nich stoi kordon bezpieczeństwa – kilkudziesięciu SS-manów oraz podległa im jeszcze większa liczba żołnierzy Volkssturmu. Z gwizdem i sapaniem na stację wtacza się długi na jakieś 300 metrów skład, w końcu stając przed tłumem, który właśnie kończy zdawanie swojego bagażu do ciężarówek podstawionych obok torów. Ludzie grupowani są teraz do kolejnych sanitarek, przed którymi stoją na biało ubrane, zgrabne i uśmiechnięte pielęgniarki. Dają każdemu wsiadającemu po bułce, pomagają starszym ludziom i ciężarnym kobietom wejść do nienaturalnie niskich wagonów czerwonego krzyża. Ludzie zadają pytania „dokąd?”, „jak długo?”, „dlaczego?”, a pielęgniarki czule gładząc ich po ramionach odpowiadają ciepłym tonem – w bezpieczniejsze miejsce.
Gdy wszystkie włazy są już zamknięte, na tendry wskakują ludzie z Volkssturmu. Gwizd – pociąg ociężale rusza i wytacza się poza miasto. Gdy pędzi już pełną prędkością, żołnierze biorą do rąk łopaty i wrzucają wielkie ilości węgla do klap w sanitarkach. Stukot rozpędzonego pociągu powoduje, że skuleni w blaszanych wagonach ludzie nie słyszą całego zamieszania. Dowódca pociągu, zazwyczaj SS-Oberscharführer (sierżant) daje znak żołnierzom na tendrach. Ci bez mrugnięcia okiem sięgają po podpałki, ostatni raz sprawdzają piec, zatrzaskują klapy. Z otworów w dachu mieszczących się przy klapach wylatuje szary obłok. Cug w piecach przy tej prędkości pociągu jest olbrzymi. W wagonach po kilku minutach zaczyna robić się przeraźliwie gorąco, ludzie pocą się, niektórzy mdleją skuleni w embrionalnych pozycjach. Dochodzi do dantejskich scen: ciągłe przepychanie się, krzyki, płacz dzieci, „pasażerowie” zaczynają odchodzić od zmysłów. Ostatnie doznania tych ludzi to wyłaniające się z prawie całkowitej ciemności, opuchnięte, śliskie twarze, poparzone, pokryte bąblami od ciągłego drapania rozgrzanych ścian ręce, zapach wymiocin, palonych włosów i skór. Później nie ma już nic… Miarowy stukot kół o tory.
Pociąg nie zwalniając ani na chwilę nagle wydaje z siebie kilkanaście równoczesnych zgrzytów i stuknięć. Wagony otwierają się od dołu niczym szafa, rozpościerając burzę szarego pyłu, przeszywaną co chwila przez białe kości, które z łoskotem upadają na tory by za moment zostać z trzaskiem zmiażdżone pod kołami żelaznego kata. Po pędzącym pociągu zostaje jedynie smuga pyłu – znak, że Anioł jest już pusty i niedługo zabierze kolejne dusze.
http://img57.imageshack.us/img57/7200/toryjk8.jpg

Ostatnio edytowany przez Seler (2008-08-20 02:06:52)

Offline

 

#5 2008-08-19 19:11:18

Mr.Jingles

Administrator

Zarejestrowany: 2008-08-15
Posty: 21
Punktów :   

Re: Lokacje i projekty

15 lutego, 1951 r. o godzinie 10.47 trwał w najlepsze kolejny odcinek z cyklu "Twoja przyszłość - Twój schron!". Prowadzący, ubrany w garnitur, uczasany zgodnie z modą panującą w latach 50 z akwizytorskim uśmiechem tłumaczył jak najlepiej rozplanować wydatki i przyszłość, by zapewnić sobie miejsce w schronie. Rutynę programu przerwało jednak niespodziewane wydarzenie. Nagle sylwetka Thomasa Jeffersa (prowadzącego i szefa Schron - i - ska) zaczęła się rozmazywać, dźwięk zamienił się w falę szumów, aż na ekranie ukazał się ekran, którego obywatele Nowej Ameryki nie widzieli nigdy wcześniej (nawet gdy Rzesza przekroczyła w jednym miejscu linię Finna): "Please Stand By". Wysoki dźwięk sygnalizujący przerwę w transmisji przez chwilę świdrował uszy odbiorców po czym zastąpił go cichy szum oraz głos, dochodzący jakby z krótkofalówki.

"szzzz...kszz...Atlantid pochłania sumy, które już teraz przekroczyły dwukrotnie budżet projektu. Cóż mamy poradzić jeśli prace są prowadzone na takiej głębokości, a utworzenie najprostszych ścian kosztuje nas tytaniczny wysiłek. Nie ma się co oszukiwać: finalny koszt kilkunastokrotnie przekroczy budżet, i to w optymistycznej wersji. Są jednak dobre wiadomości - system metra, windy i drogi ewakuacyjne są gotowe. Mamy już gotowe do użytku kilka pięter, reszta potrzebuje nieco czasu. Myślę, że miasto będzie funkcjonować naprawdę sprawnie - problem żywności i tlenu mamy z głowy. Najbardziej dumny jestem jednak z teatru. O czymś takim nawet geniusze nie śnili. Tutaj powstaną najwspanialsze dzieła, narodzi się kolejny Szekspir! Wyobraź sobie, że za sceną jest ogromne okno z widokiem na głębię oceanu - efekt jest porażający! Wyślę Ci zdjęcia poprzez Sarę - jest naprawdę świetna. Muszę Ci jednak powiedzieć, że martwi pomysł Lawrence'a. Chce wprowadzić do Jerycha strażników, nie mówię tu jednak o ludziach - przerażają mnie jego projekty...on sam powoli też, myślę, że traci zmysły tutaj pod wodą. To jednak niech zostanie...czekaj...Frank? Słyszysz mnie? Frank, dostrój się bo...o mój Boże, ktoś nadaje z nami...jasna cholera, szzz.....kszzz....piiiii"

Po sześciu minutach tajemniczej transmisji program powrócił, zaś na dole pojawił się napis: "Obywatele, krótka przerwa programu była spowodowana wejściem na kanał nadawania z obsługi muzeum przy Freedom Street 41, do której oczywiście zapraszamy na pokaz historii schronów. Tymczasem sugerujemy obywatelom skupienie się na kolejnym odcinku programu "Twoja przyszłość Twój schron".


Czy była tajemnicza transmisja z 15 lutego? Czy naprawdę było to zwykłe wejście na kanał nadawania pracowników muzeum? Jest to szczerze wątpliwe choćby ze względu na fakt, że tego dnia muzeum było zamknięte i żaden pracownik nie znajdował się wewnątrz. Ten błąd kosztował Nową Amerykę ogromną cenę - wśród obywateli zaistniało na dobre hasło "Projekt Atlantid".

Czego więc naprawdę mogła dotyczyć transmisja? Najprawdopodobniej jest ściśle tajny projekt realizowany w wodach zachodniego wybrzeża kontynentu. Dotyczyć ma rzekomo budowy podownego miasta "Jerycho", które ma być miejscem dla najwybitniejszych obywateli NA - miliarderów, naukowców, polityków itd. Nie wiadomo jaką ma konkretnie pełnić funkcję, ale z transmisji wynika, że będzie to miasto samowystarczalne w aspektach żywności, tlenu, rozrywki, komunikacji itd. Niewiele więc wiadomo o tym enigmatycznym projekcie. Wszelkie domysły potwierdza jednak zdjęcie wykonane przez niemieckiego pilota, który samolot runął do oceanu po zachodniej stronie NA. Podobno z wody wystawała ogromna wieża, do której wyraźnie widział wrota. Czy była to latarnia morska stojąc pośrodku morza?

Może.
http://img206.imageshack.us/img206/5771/biohg9.th.jpg

Offline

 

#6 2008-08-20 00:35:37

Seler

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2008-08-17
Posty: 8
Punktów :   

Re: Lokacje i projekty

„WYJĄCA ALEJA”

<szum z radioodbiornika, w tle świst odrzutowego silnika>
- Sokół 1? Tu Sokół 2, odbiór.
- hhszszszszhhszszszsz…
- Sokół 1? Tu Sokół 2. Słyszysz mnie?
- hhszszshhhzszszszszszh…
- Jeff odezwij się do cholery!
- hhhhhszsz… Tu So…hszssz… Odbiór.
- Gdzie jesteś? Wleciałeś w tą burzę, czy jak? Kurwa, co za pieprzona noc…
- hhhszszsz Chyba …hszsz... tego Niemiacha  …hszszhsszszzszsz… peloty! …hszsz… mną potrzęsło i radio się zrestartowało. Poza tym chyba po radarze. …sszzshhsz… słyszysz?
- Nienajlepiej. Słuchaj trzeba… czekaj, JEFF widzę cię! Masz mnie na 5.00 jakieś 300 stóp wyżej.
- Ok. Dołączam. Dobrze cię znowu widzieć Malfoy…
- Cholernie cieknie ci zupa z prawego skrzydła.
- Tak wiem, ale raczej wystarczy na powrót... Chyba, że znowu zachce mi się przelatywać nad baterią Flaków! <śmiech>
- Wypluj to z ust pieprzony świrze! Już dość emocji na dzisiaj. Wykonaliśmy zadanie. Trzymamy kurs i do…hszssszhszz... KURWA MAĆ! W długą!
- Skąd to poszło Malfoy?
- Dwie suki niżej na 6.00. Ale prują! Nurkujemy!
- Nie, bo znowu wpakujemy się na peloty. W chmury i dopałka.
- Ocipiałeś? Tam będziemy już totalnie w dupie, patrz co tam się… OK JEFF! SPIER-DA-LAA-MYYY W TE CHMURY! Chryste daj mi więcej mocy, żebym mógł kurwa tam dolecieć, albo poczęstuj tego szkopa piorunami!
- <śmiech> Łiiiiihaaaaaaaa…hszsz...
- …hszsz...Przestali siekać… chyba dali sobie spokój. Teraz to już nic nie widzę. Jeff, też masz ten piach przy łączeniach szyb, czy to tylko moje zwidy?
- Hehe… Dobry Bóg zesłał nam burzę oraz wywrotkę żwiru! Łiiiihaaaaa! Ale jazda!
- Jeśli …hhhszzhhh…dnym kawałku, kupię twojej Sally najdroższą suknię ślubną od Isidora.
- Trzymam cię za… O cholera, coś wywaliło mi szybę. <rubaszny rechot>
- Jeff, jest za gorąco – lecimy do góry, albo…hszszszhszhsz...
- Nie ma mowy! Oni tylko na to czekają. Lecimy dalej tymi chmurami, a po… Hahaaa! Wiesz co mam w kabinie? <śmiech>
- Jeff, kurwa, zamknij się! przed chwilą minąłem… prawie wleciałem w jakąś… to było jak jakaś wielka jarząca się żarówa! Musimy…
- Nie uwierzysz… Mam na fotelu między nogami szwabski nóż! „Blut und Ehre”! Taki… Taki właśnie dostają te aryjskie blondasy w Hitlerjugend…hhhssszhhhhszsz… O cholera, muszę bardziej uważać. Malfoy, gdzie jesteśmy?
- Kurwa, już 3 szyba w tym tygodniu. Pieprzę taką robotę! To ostatni mój lot w tym rejonie, Jeff. Wracam i z miejsca proszę o przeniesienie. Chrzanić Niemców! Wznosimy się nad chmury, ale już!
- Odbiło ci! Nie mam ani jednej pestki. Ty z resztą pewnie też.
- Jeff, zostajesz tu sam!
- Rób jak chcesz, ale masz do cholery nie dać się złapać!
- …hhsszhhsz…
- To jest jakiś dziki kalejdoskop. Ciągle mam przed oczami różne przedmioty obijające się o szybę. Na dodatek te żarówy! To się chyba nazywa piorun kulisty, nie Malfoy?
- …hhhszhszh…
- Malfoy, o co chodzi?
- ...hhszhzsszhh…Jestem j…hhszhh…wie nad chmurami…hhhszszszhhzsz..
- I co?
- …
- Kurwa, Malfoy mówże!
- ...Te chmury są od góry aż purpurowe od pyłu… Jezu przenajświętszy… Z przodu!
- O co chodzi? Słabo cię słyszę.
- Jeff, na twoim kursie jakieś… cztery wielkie czarne plamy! Nie, pięć! To wygląda jak wir...
To jest cholernie… to jest monstrualne…
- Sokół 2, powtórz to jeszcze raz. Prawie nic nie słyszę. Coś strasznie rzęzi… Jęczy jak jasna cholera! Nie wiem, o co chodzi.
- Kurwa… To muszą być te cholerne "wyjce"… Słyszysz mnie, Jeff? Błagam cię. Do góry!!!
- Malfoy, chyba w coś przygrzałem, bo licznik sfiksował i pokazuje mi ponad 2 machy. Jeszcze to paskudne wycie… Nie podoba mi się tu. Słyszysz mnie? Gdzie jesteś?!?
- Do góry! Leć do góry, Jeff!
- ..hhhszhsz… stąd. Najwyżej też …hhhszhsz…
- Błagam cię, to jest jakieś pierdolone piekło w niebie! Leć do góry!
- …hhhszhszszssz… spieprzyło. Ten …hhhszhsz… ogóle nie reaguje…
- Jeff, wyleciałeś? Słyszysz mnie?
- ….hhhhszhszh… cholera, wszędzie się błyska i… …hhszhsz…
- Jeff! Słyszysz mnie? Odbiór.
- …hhhszhsz… Mayday, Mayday! Tu Sokół 2! Moja pozycja…
- Jeff, słyszysz mnie?!?
- …hhhszshszh… to chyba już koniec, Malfoy. Bez odbioru…

http://img359.imageshack.us/img359/7004/wyjcaalejacs3.jpg

Tereny ciągnące się od Wielkich Jezior po Zatokę Meksykańską od dawna były uznawane za rejony o podwyższonym ryzyku występowania trąb powietrznych i huraganów – stąd niesławna nazwa „Aleja Tornad”. Po kilku latach atomowej zawieruchy sytuacja w tej strefie uległa dalszemu pogorszeniu, co, jak twierdzą synoptycy, ma ścisły związek z długofalowym oddziaływaniem uwalnianych podczas eksplozji ładunków nuklearnych pierwiastków radioaktywnych. Potężne, wyzwolone podczas jądrowych starć dawki promieniowania, olbrzymie ilości ciepła, oraz emisja różnorodnych gazów i pyłów mają olbrzymi wpływ na matkę Ziemię – w omawianym przypadku konkretnie na atmosferę. Anomalie pogodowe stają się obrazem coraz popularniejszym. Nie dziwią już przedłużające się w nieskończoność powodzie/susze, częstsze niż zwykle huragany czy gradobicia. Amerykańska Aleja Tornad jest niesławnym liderem wśród miejsc na naszej planecie, gdzie odchylenia pogodowe przekroczyły wszelkie granice. Sam termin uległ jednak pewnej zmianie. Dziś ów pas ziemi o długości ponad 1000 mil nazywa się „Wyjącą Aleją”. Każdy, kto miał okazję przebywać tam wczesną jesienią wie, że nazwa ta ma bardzo wiele wspólnego z rzeczywistością. Tzw. „norma październikowa” to: pas powietrza i pyłu na wysokości około 1,5 mili wiejącego z prędkością dochodzącą do 200 mph w kierunku północnym, gigantyczne, występujące po kilka na raz trąby powietrzne (tzw. „wyjce”), dotąd niezbyt dobrze zdiagnozowane „wysysacze”, czyli kilkudziesięciometrowe ściany powietrza wyrzucające wszystko z powierzchni ziemi nawet na pół mili do góry, burze piaskowe, „pyłowe diabły”… Wielu innych dewiacji z pewnością jeszcze nawet nie opisano. Żniwo zbierane przez „potwory” Wyjącej Alei jest z roku na rok coraz większe. Dane dotyczące jedynie 1952 r. mówią o ponad 1800 ofiarach po stronie Nowej Ameryki. Anomalie pogodowe są przede wszystkim bolączką żołnierzy, którzy ścierają się z niemieckim agresorem nigdzie indziej, jak właśnie w niesławnej Wyjącej Alei, która pokrywa się z umocnieniami Linii Finna oraz jej okolicami. Wojna między N.A. i Imperium III Rzeszy od jakiegoś czasu przybrała zdecydowanie formę szachowego pata. Ostatecznie jednak w starciu z pogodą obie armie doznają co roku sromotnej porażki.

http://img516.imageshack.us/img516/8832/wyjcaalejamapaom7.jpg

Ostatnio edytowany przez Seler (2009-09-18 14:49:28)

Offline

 

#7 2008-08-20 20:36:20

Kossa

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-08-15
Posty: 18
Punktów :   

Re: Lokacje i projekty

Oto dwa rysunki dla rozbudzenia inspiracji

http://img156.imageshack.us/img156/4035/wehrmachtad1956ng6.th.jpg

Żołnierz Wehrmachtu ad 1956 by Ja + Cinol (cienie w fotoszopce)

http://img156.imageshack.us/img156/6701/nasoldierhz0.th.jpg

Żołnierz Nowej Ameryki ad 1956 by Cinol

Offline

 

#8 2008-08-22 00:02:32

Kossa

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-08-15
Posty: 18
Punktów :   

Re: Lokacje i projekty

Znalazłem w książce "Tajne akta zimnej wojny" trochę ciekawego materiału. Na razie próbka, oryginalna książeczka obrony cywilnej Wielkiej Brytanii.

http://img254.imageshack.us/img254/5600/civildefense1al8.th.jpg

http://img247.imageshack.us/img247/2760/civildefense2ym9.th.jpg

Offline

 

#9 2008-08-30 12:45:30

Cinol

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2008-08-15
Posty: 1
Punktów :   

Re: Lokacje i projekty

Narazie tylko szybkostrzelone foty, jak się podoba, to zeskanuje i podrasuje w fotoszopie...

http://img521.imageshack.us/img521/5729/dscn0574eb2.jpg
http://img521.imageshack.us/img521/dscn0574eb2.jpg/1/w600.png
Kanadyjski Najemnik
http://img521.imageshack.us/img521/1276/dscn0575tg6.jpg
http://img521.imageshack.us/img521/dscn0575tg6.jpg/1/w600.png
meksykańska swołocz
http://img521.imageshack.us/img521/7420/dscn0576tk5.jpg
http://img521.imageshack.us/img521/dscn0576tk5.jpg/1/w600.png
Kanadyjski Jeep (ckm/granatnik)
Kanadyjski Anti-tank

(pojazdy to tylko projekty)

Ostatnio edytowany przez Cinol (2008-08-30 12:46:17)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.uwmeti.pun.pl www.rpssamp.pun.pl www.pokemon-hodowla.pun.pl www.noname-ts1.pun.pl www.zonline.pun.pl